sobota, 2 czerwca 2012

Katastrofa Ufo w Puszczy Kampinoskiej


- 3 czerwca ponownie wybieramy się w okolice miejscowości Leoncin, gdzie 24 maja doszło do katastrofy niezidentyfikowanego obiektu latającego, który ścinając czubki drzew runął na ziemię. Wykonamy m.in. szczegółową dokumentację fotograficzną i filmową. Będziemy mieli ze sobą sporo różnego rodzaju sprzętu. Po powrocie przedstawimy zebrane materiały.
W odpowiedzi na liczne pytania odnośnie „Zdarzenia w Leoncinie”, bo tak nazwaliśmy ten przypadek publikujemy parę najnowszych informacji.
Ciągle jesteśmy w trakcie zbierania danych. Jak już wiecie, byliśmy na miejscu zdarzenia i mamy kontakt ze świadkami. Za wcześnie jednak na publikowanie szczegółów, możemy jedynie dodać, że mamy tutaj do czynienia z autentycznym zdarzeniem, które wielu celowo chciało ośmieszyć poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji i zdjęć. Wg naszych ustaleń podjęta została zakrojona na olbrzymią skalę akcja dezinformacyjna, której celem jest zdyskredytowanie tej sprawy i ludzi, którzy się nią zajmują. W te działania wciągnięte zostały także osoby z polskiego „świata zjawisk niewyjaśnionych”, które – świadomie – lub nie również odegrały w tym wszystkim pewną rolę przyczyniając się pośrednio do zatajenia prawdy o tym wydarzeniu. Wiemy także, że miało dochodzić nawet do zastraszania świadków. Udało nam się dotrzeć do wiele ciekawych wątków tej sprawy, ale zanim cokolwiek zaczniemy publikować, najpierw chcemy to solidnie sprawdzić. Pośpiech i sensacja jest zbędna w tego typu przypadkach. Robimy wszystko, aby uniknąć szumy medialnego i dlatego też poprosiliśmy świadków o nie rozmawianie z mediami. Przynajmniej przez jakiś czas. To wszystko, co na razie możemy ujawnić.
27.05.2012 - o 9 rano dużo ludzi z Leoncina było świadkami przelotu dużego obiektu w kształcie cylindra. Był metaliczny, lekko matowy, miał zmienną różnokolorową poświatę. Nad drogą przy wsi Gać (tego momentu byłem świadkiem, ja plus 8 innych ludzi) obiekt zaczął dymić, odbił się od ziemi kilka razy, po czym wzniósł się wysoko nad ziemię i uderzył w teren puszczy. Ten cylinder był naprawdę duży...Nie wiem, co to było, ale może warto zebrać ludzi, którzy to widzieli, bo świadków musiało być naprawdę dużo.Emaila otrzymały również inne powiatowe media. Informacja o zdarzeniu dotarła również do Czosnowskich policjantów. Obecnie ustalamy potencjalnych świadków zdarzenia- informuje Szymon Koźniewski z nowodworskiej policji.Już rozmawiałem z jedną gazetą i zostałem wyśmiany... We wsi Gać jest człowiek, który był blisko tego zdarzenia, zrobił zdjęcia i podobno coś z nim zrobiło się nie tak. Trzeba może się dowiedzieć, kto to. Ja nie chce wyjść na oszołoma. To mała miejscowość. - brzmiała treść kolejnej wiadomości. W piątek zadzwonił do naszej redakcji Janusz Zagórski z Wrocławia – od lat zajmujący się wyjaśnianiem tajemniczych zjawisk. Jak poinformował teren przeczesują już jego wysłannicy z Warszawy. Jak ustaliliśmy – sołtys wsi Teofile odwiedzony został przez leśniczego, który poinformował, aby nikomu nic nie mówił o tym, co widział. Nie udało nam się spotkać z sołtysem a leśniczy nie odbierał naszych telefonów. Na polu moich 2 sąsiadów znaleziono drobny, metaliczny pył, który wysypywał się z tego czegoś. Mojemu sąsiadowi udało się zrobić temu zdjecie
...Emilcin...
Dlaczego incydent, który wydarzył się 10 maja 1978 w Emilcinie, jest tak fenomenalnie ważny? Powodów jest kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. Dla wszystkich interesujących się UFO Emilcin powinien być niczym latarnia na wzburzonym morzu. Powinien wyznaczać kierunek i ułatwiać wyciąganie właściwych wniosków. Mamy nadzieję, że wszyscy czytelnicy stron FN znakomicie znają zdarzenie w Emilcinie, ale może przypomnijmy je dosłownie w kilku słowach. 10 maja 1978 wczesnym rankiem rolnik ze wsi Emilcin miał tzw. Bliskie Spotkanie III Stopnia. W lesie kilka istot dość znacznie różniących się od ludzi (wzrost ok. 140 cm, znaczne różnice w budowie anatomicznej) , które zaprosiły go na pokład obiektu UFO. Tam po przeprowadzeniu całego szeregu doświadczeń Jan Wolski opuścił pojazd i udał się do domu zawiadomić rodzinę o niezwykłym spotkaniu. Potem o sprawie dowiedział się jeden z dziennikarzy lokalnej gazety i... tak zaczęła się cała epopeja emilcińska. Sprawa zaczęła wyglądać naprawdę poważnie, kiedy zajął się nią łódzki dziennikarz Zbigniew Blania-Bolnar, który do końca życia (zm.1 października 2003) zbierał dokumentację poświęconą temu incydentowi. Już po kilku dniach przebywania na miejscu, rozmów ze świadkami (pojazd oprócz Wolskiego widziały także dzieci mieszkające w centrum wioski), badania śladów, które pozostawiły te istoty, analizowania tej historii pod każdym względem itd. Dotarła do niego niezwykła prawda – to się tam naprawdę zdarzyło! Mimo wielu prób wyśmiania, podważenia i wyszydzenia tej historii przez zawistnych lub po prostu głupich ludzi Emilcin po 31 latach błyszczy niczym oszlifowany diament. Zgłosili się do FN ludzie, którzy razem z Blanią-Bolnarem prowadzili dokumentację Emilcina. Okazało się, że są unikalne taśmy wideo, na których autor książki „Zdarzenie w Emilcinie” punkt po punkcie obala wszelkie próby „podważenia prawdziwości tej historii”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz